Cześć!
Cieszę się niezmiernie, że chociaż jedna osoba doceniła wybryki mojej wyobraźni. Na prawdę dziękuję Ci, to bardzo podbudowujące, dla tego dedykuję Ci ten rozdział, chociaż niewiele jeszcze się w nim dzieje, ale na razie nie mam nic lepszego co mogłabym Ci dać w podzięce. ;)
Przyznam szczerze, że opisy scen walki idą mi jak krew z nosa i nie jestem z nich do końca zadowolona, jednak mam nadzieję, że ścierpicie ich jeszcze trochę ;)
Zapraszam do lektury!
* * *
Pokonali wiele stopni
wchodząc co raz to wyżej aż w końcu dotarli na szczyt ruin, gdzie znajdowało
się zamarznięte jezioro. Niedaleko nich na tafli lodu leżał Thorin blokując
napierające na niego ostrze Azoga, który pochylał się nad nim.
-Wujku! – wykrzyknął z
rozpaczą Kili.
Krasnolud
puścił się pędem w ich stronę dobywając broni. Ork słysząc jego krzyk podniósł
nieco głowę, po czym natychmiast ryknął z bólu i tracąc równowagę upadł na bok,
a jego ostrze osunęło się z miecza Thorina i wbiło się w ramię krasnoluda. Kili
nie zatrzymał się i z dzikim okrzykiem skoczył na Azoga, jednak ten, mimo
sterczącego w jego udzie krótkiego elfickiego miecza Tauriel szybko się
podniósł i z ogromną siłą wolną ręką odepchnął od siebie młodego krasnoluda. Dla
Thorina to była ta krótka chwila, która decydowała o jego życiu. Mimo ogromnego
bólu przeszywającego mu lewą rękę zebrał w sobie ostatki sił i nagłym ruchem
pchnął miecz w klatkę piersiową orka. Azog zachwiał się, ale krasnolud
odepchnął go od siebie i upadł tuż obok niego. Thorin przekręcił się na bok
siadając okrakiem na brzuchu swojego największego przeciwnika i wepchnął
Orkrista po samą rękojeść, przebijając go na wylot. Z gasnącym rykiem ork
wysunął swoje ostrze z ramienia Thorina i zamachnął się chcąc zabrać go do
grobu razem ze sobą.
-Nie!
– dał się słyszeć donośny kobiecy krzyk. To była Tauriel, która drugim ze
swoich krótkich mieczy zablokowała ostrze Azoga. Ramię orka bezwładnie opadło
na taflę lodu, a jego oczy zamknęły się po raz ostatni.
-Wujku!
– Kili podniósł się na nogi i podszedł do Thorina, który właśnie wyciągał
klingę z orczego ścierwa. Odwrócił na chwilę głowę i popatrzył na rozemocjonowanego siostrzeńca
po czym przeniósł wzrok na elfkę. Chwilę spoglądali na siebie bez żadnego
wyrazu. Krasnolud skinął lekko głową.
-Dziękuję.
Wam obydwojgu. – powiedział cicho.
Kili
niewiele myśląc rzucił się mu na szyję. Nie do końca jeszcze docierało do niego
jak to się stało, bo wszystko działo się bardzo szybko. Jego myśli zalewała
świadomość, że udało się im ocalić Thorina. Mimo rozdzierającego jego wnętrze
smutku, do jego serca zawitał drugi promyk światła. Kolejna z najważniejszych
dla niego osób uciekła śmierci. Fili cieszyłby się z tego, że ich wujek pomścił
tyle krwi rodu Durina, pomyślał krasnolud. Thorin poklepał po plecach
krewniaka. Kili puścił po chwili wujka i wstał. Popatrzył na Tauriel, która
czując się nieco skrępowana wobec zaistniałej sytuacji stała o kilka kroków od
nich i czyściła swój miecz z orczej posoki. Posłał jej smutny uśmiech, na który
odpowiedziała tym samym. Thorin także podniósł się na nogi, jednak
niespodziewanie ze stłumionym krzykiem złapał się za zranione ramię i stracił
równowagę. Z całą pewnością upadłby, gdyby nie złapał go
Kili, a po chwili również Tauriel.
-Straciłeś
bardzo dużo krwi – zauważyła rudowłosa elfka i skierowała swoje badawcze
spojrzenie na ranę Thorina. – ale nie tylko to – dodała z przestrachem w oczach
– na jego ostrzu musiała być trucizna. Twoja rana czernieje, to nie jest
normalne.
Thorin
nie zareagował na słowa Tauriel, tracił pomału świadomość. Dopiero gdy zalała
go fala ulgi i odprężenia po pokonaniu wroga poczuł ból na całym ciele. Nie
tylko na lewym ramieniu, gdzie rana była najgłębsza, ale także na nogach, na
boku, a szczególnie dotkliwie dokuczała mu stopa i silny ucisk w klatce
piersiowej. Azog zadał mu wiele trafnych ciosów. Ból był tak ogromny, że nie
miał siły już krzyczeć, zamroczyło go. Co gorsza tak jak podejrzewała Tauriel w
jego krwi płynęła już trucizna, jednak tej krwi szybko z niego ubywało.
-Wujku,
słyszysz mnie? – wystraszony Kili popatrzył na Thorina, który wymamrotał coś
pod nosem. Zrozpaczony krasnolud spojrzał na elfkę. – Da się go uratować,
Tauriel? Wiesz czym go wyleczyć?
-Athelas
likwiduje większość trucizn, to nim usunęłam jad z twojej nogi, podejrzewam, że
to ta sama orcza trucizna, która była na strzale Bolga, więc powinien zadziałać
i tym razem. Ale nie znajdę go tutaj, na zmarzniętej ziemi. Nie wiem czy w
ogóle znajdę go w tej spustoszonej okolicy. – zmartwiła się Tauriel.
-Bofur
zabrał ze sobą trochę tego ziela, którym mnie leczyłaś w Esgaroth! –
przypomniał sobie Kili. Wstąpiła w niego nowa nadzieja. – Musimy zabrać Thorina
do Ereboru i znaleźć Bofura.
-Więc
możemy go jeszcze uratować. Po raz kolejny. Chodźmy zanim będzie za późno.
Kili
bez zbędnego ociągania się zaczął iść w stronę z której przyszli. Nie pozwoli
na to, żeby jego wujek zginął od trucizny, kiedy właśnie pokonał Azoga. Ork nie
pociągnie go ze sobą w otchłań śmierci. Tauriel również zaczęła iść, będąc z
drugiej strony Thorina. Bez zastanowienia złapała go mocno za ranę na jego
ramieniu tamując upływ krwi. Krasnolud powłóczył nogami starając się iść razem
z nimi. Kiedy byli już na skraju tafli lodu, nagły podmuch wiatru rozwiał mgłę
nad polem walki. Z ulgą zauważyli, że bitwa zmierza już do końca, rozbite
szeregi orków uciekały przed napierającym na nie zwartym oddziałem krasnoludów
pod wodzą Daina wspomaganym przez elfy i orły. Dotarli do schodów, które
okazały się dla Thorina dużym problemem. Jego stopy ledwo dotykały podłoża,
Kili i Tauriel niemal znosili go ze stopni.
Po
pokonaniu kilku kondygnacji usłyszeli szybko zbliżające się do nich ciężkie
kroki. Obydwoje błyskawicznie dobyli broni zwiększając czujność, lecz cały czas
podtrzymując Thorina. Zza niedalekiej ściany wyłoniła się barczysta sylwetka
dzierżąca pokaźny krasnoludzki topór.
-Dwalin!
– krzyknął z ulgą Kili i schował miecz.
-Kili!
Co się stało Thorinowi?! – krzyknął krasnolud jeszcze idąc. Kiedy zatrzymał się
przed nimi popatrzył chwilę na Tauriel, skinął głową witając się z nią i
ponownie przeniósł zaniepokojone spojrzenie na Thorina.
-Ostrze
Azoga było zatrute mrocznym jadem, poza tym stracił dużo krwi. – poinformowała
go elfka.
-Co
raz szybciej traci siły przez co kończy nam się czas na uratowanie go. – dodał
Kili.
-Dajcie
mi go nieść, zrobię to szybciej niż wy. – poprosił, na co Tauriel odstąpiła od
Thorina, a Dwalin pochylił się chcąc wziąć rannego krasnoluda na swoje potężne
barki.
-Poczekaj
chwilę – odezwała się. Pochyliła się nieco i od zwisającego skrawka rękawa
Thorina urwała spory pasek materiału, którym zwinnie obwiązała największą z
jego ran na ramieniu. – Chodźmy, nie ma czasu do stracenia. – oznajmiła, gdy
skończyła wiązać prowizoryczny opatrunek.
Dwalin
uniósł Thorina i przerzucił jego bezwładne ciało przez ramię. Tauriel
wytarła swoje ręce z krwi krasnoluda i dobyła swoich krótkich elfickich mieczy,
tak na wszelki wypadek, a Kili poszedł w jej ślady wyciągając swój miecz. Elfka
szła przodem, a krasnolud za
Dwalinem niosącym jego wujka, obydwoje z bronią w pogotowiu. Ruszyli przed
siebie schodząc na sam dół ruin i po stromym zboczu góry.
Ich
oczom ukazało się pole walki usiane setkami trupów. Ścierwa różnych szczepów
orków, leżały gęsto pomiędzy martwymi ciałami elfów, krasnoludów, znalazły się
nawet zwłoki orła. Nic wkoło nich nie miało w sobie śladu życia. Dopiero daleko
przed nimi, po drugiej stronie pola walki widniały plecy przepędzających wrogów
wojowników, a nad nimi krążyły majestatycznie wielkie ptaki wyłapując orczych
dezerterów. Kluczyli pomiędzy martwymi postaciami kierując się w stronę
wejścia do Ereboru. Mieli długi dystans do pokonania.
* * *
Na razie to tyle. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca. Proszę Was o szczere komentarze, jestem nastawiona na konstruktywną krytykę i bardzo chętnie ją przyjmę rozważając, co mogłabym poprawić ;)
Chciałabym nowe rozdziały dodawać raz w tygodniu. Moje opóźnienie na chwilę obecną wynika jednak z tego, że zabierając się za spisanie tej historii miałam i nadal mam zarys konkretnych sytuacji i ciągu wydarzeń, które opiszę za jakieś dwa-trzy rozdziały, a nawet o wiele dalej. Więc muszę jakoś zalepić tą dziurę w czasie, co nie specjalnie mi idzie. ;)
Jeszcze raz proszę wszystkie osoby czytające o szczere, rzeczowe komentarze, pamiętajcie, że mam licznik statystyk i widzę ile razy dany post był wyświetlony i na pewno będę miała więcej weny kiedy będę widziała zwiększające się zainteresowanie moim opowiadaniem ;)
Do zobaczenia!
Miss Bum
Super,czekam z niecierpliwością na nexta. Możesz mieć pewność,że będę stałym czytelnikem . Bardzo dziękuję za dedyk :*
OdpowiedzUsuńAlex
Fajny blog czekam na nexta XD ~~~~ Zaczytana
OdpowiedzUsuńKiedy next ? :)
OdpowiedzUsuń