9 czerwca 2015

Rozdział III

Cześć!
Naprawdę bardzo, bardzo dziękuję za Wasze komentarze. To fantastycznie, że co raz więcej osób zwraca uwagę na moją skromną działalność literacką. Liczę na to, że statystyki już niedługo będą wyglądać jak hiperbola ;)
Trzeci rozdział nadal jest „zlepką” dziury w czasie między Bitwą Pięciu Armii a głównym ciągiem wydarzeń, jednak wierzę w to, że jeszcze trochę wytrzymacie ;)
Zapraszam do lektury!


* * *


Ich oczom ukazało się pole walki usiane setkami trupów. Ścierwa różnych szczepów orków, leżały gęsto pomiędzy martwymi ciałami elfów, krasnoludów, znalazły się nawet zwłoki orła. Nic wkoło nich nie miało w sobie śladu życia. Dopiero daleko przed nimi, po drugiej stronie pola walki widniały plecy przepędzających wrogów wojowników, a nad nimi krążyły majestatycznie wielkie ptaki wyłapując orczych dezerterów. Kluczyli pomiędzy martwymi postaciami kierując się w stronę wejścia do Ereboru. Mieli długi dystans do pokonania.


W miarę zbliżania się do celu zobaczyli we wnętrzu Samotnej Góry kilku krasnoludów i elfów zajmującymi się rannymi.
-Bofur! – krzyknął donośnie Kili gdy tylko przekroczyli próg odzyskanego królestwa krasnoludów. Rozejrzał się uważnie. Było tu więcej osób niż mu się na początku zdawało, a przede wszystkim panował ogromny harmider. – Bofur! – powtórzył zawołanie.
-Kili?! – odezwał się głos z ogólnego hałasu i przed nimi stanął Balin. – Cieszę się, że widzę… Co się stało Thorinowi?! – wykrzyknął zszokowany i podszedł do Dwalina który ciągle miał przerzucone ciało Thorina przez ramię.
-Zabił Azoga, ale ostrze tego ścierwa było zatrute i zdążył nim zadać Thorinowi całkiem sporo ran – wyjaśnił szybko Kili. – Potrzebujemy Bofura. Zabrał z Esgaroth ziele, którym Tauriel mnie uleczyła i którym możemy uratować też Thorina. Widziałeś go?
-Tak, wrócił do Ereboru, zajmuje się rannymi, chodźcie za mną! – oznajmił Balin. Odwrócił się na pięcie i żwawo ruszył w głąb góry prowadząc krasnoludy i elfkę. Minęli wiele leżących i krzyczących z bólu krasnoludów jak i elfów. To aż nieprawdopodobne, jak wojna i wspólne cierpienie potrafiły ich zjednoczyć. Pomagali sobie nie zważając z którego plemienia się wywodzą.
-Bofur! – zawołał po pewnym czasie Balin i zatrzymał się, a pozostali stanęli tuż za nim. – jesteś potrzebny Thorinowi! Szybko!
-Co się stało? – wystraszył się Bofur, który właśnie kończył obwiązywać ramię elfickiego żołnierza czystym materiałem.
-Masz jeszcze Athelas? – odezwała się Tauriel.
-To ziele którym uleczyłaś Kiliego?
-Tak, rany Thorina są zatrute orczym jadem, to nasza jedyna nadzieja. – odpowiedziała elfka.
-Zostawiłem je w jednej z komnat przy strażnicy, chodźcie!
Bofur prędko ruszył przodem prowadząc krasnoludy i elfkę po kilku kondygnacjach wzwyż. Tłum został za nimi i szli pustym korytarzem. Dotarli do sali w której uprzednio spali przez kilka dni. Kili podbiegł do stołu i zrzucił wszystko co na nim leżało na ziemię. Dwalin położył na nim Thorina, który zaczął wracać do zmysłów. Już nie był tak bezwładny, szarpał się, na początku słabo, z każdą chwilą co raz to mocniej. Wydał z siebie kilka jęków i również one przybierały na sile tworząc prawie nieustający krzyk agonii.
-Działanie trucizny się wzmacnia. Szybciej! – zawołała Tauriel.
-Mam! – z tryumfem wykrzyknął Bofur dobywając z tobołków pod ścianą nieco już zwiędłą roślinę zawiniętą w cienki papier. Podniósł leżącą opodal miskę i napełnił ją czystą, ciepłą wodą z kociołka na kominku. Tauriel chwyciła w ręce Athelas i rozdrobniła ziele na małe fragmenty wrzucając je do wody w miseczce trzymanej przez Bofura.
-Trzymajcie go! – zawołała, na co Kili, Dwalin i Balin przystąpili do Thorina łapiąc go za barki, nogi i brzuch mocno go przytrzymując. Podeszła do stołu i rozerwała materiał na ramieniu Thorina. Nie wyglądało to dobrze, jad był o wiele silniejszy niż ten, którym zatruty był Kili, niezwykle szybko postępował. Wyciągnęła z wody namoczony Athelas i wcisnęła go w sam środek rany. Thorin zareagował na to donośnym okrzykiem i wzmocnioną szarpaniną.
-Menno o nin na hon i eliad annen annin, hon leitho o ngurth! (mniej więcej: „Niech błogosławieństwo które zostało mi dane zostanie jemu przesłane, niech zostanie uwolniony od śmierci!”) – Tauriel powtarzała elfickie błogosławieństwo Kika razy, aż Thorin się uspokoił. Przestał krzyczeć i szarpać się, jego mięśnie się rozluźniły i z wyraźną ulgą zamknął oczy.
-Musi teraz odpoczywać. – zakomunikowała zabierając ręce z jego rany. – Ale trzeba jeszcze oczyścić jego inne rany, ta nie była jedyna.
-Bardzo ci dziękujemy za twoją pomoc moja droga. – zwrócił się do elfki Balin. – To co zrobiłaś wiele dla nas znaczy. – uśmiechnął się dobrodusznie.
-To nic takiego. Ja tylko robiłam to co uważałam za słuszne. – odparła zmieszana.
-Nie bądź taka skromna, Tauriel. Uratowałaś mnie przed Bolgiem, Thorina przed Azogiem a teraz przed jego trucizną. – powiedział Kili podchodząc do niej. Spojrzał na jej zmęczoną i zatroskaną twarz. Chwycił ją delikatnie za rękę i przesunął kciukiem po jej delikatnych palcach. – Dziękuję.
-Razem uratowaliśmy Thorina. – odpowiedziała mu na co krasnolud uśmiechnął się lekko pod nosem, lecz szybko posmutniał. Puścił jej dłoń i podszedł do stołu na którym leżał Thorin. Balin i Dwalin zadbali o podłożenie mu pod głowę miękkiego zawiniątka i stali teraz nieopodal w milczeniu przyglądając się rannemu krasnoludowi. Bofur natomiast zajął się opatrywaniem jego pozostałych ran na boku, nogach i stopie Thorina. Przemywał je naparem z Athelasu, którego woń wypełniła już całe pomieszczenie swoim słodkim, orzeźwiającym zapachem i owijał większe z nich czystym materiałem.
-Wygląda mi to na połamane żebra – powiedział do Kiliego.
Krasnolud nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w ciszy w twarz Thorina czując w sobie zamiast ulgi narastającą pustkę. W końcu nie wytrzymał. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Puścił drzwi które zamknęły się za nim z głośnym trzaskiem. Zrobił dwa kroki i opierając się o ścianę zsunął się na kamienną posadzkę. Podkurczył nogi i schował twarz w dłoniach. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie doświadczał tak ogromnego cierpienia jak w tej chwili. Po jego policzkach mimowolnie zaczęły spływać gorzkie łzy. Usłyszał cichy dźwięk otwarcia i zaraz po nim zamknięcia drzwi. Poczuł mieszankę zapachu drzew, czystego powietrza i kwitnącej łąki. Nie widział ani nie słyszał, ale wiedział, że Tauriel usiadła tuż obok niego. Przechylił głowę na bok opierając się o jej bark. Elfka delikatnie otoczyła go ramieniem kładąc dłoń na łopatce Kiliego. Pochyliła się nad nim i złożyła subtelny pocałunek na czole krasnoluda.
-Tauriel… - wyszeptał Kili. – Dla czego mój brat…? Dla czego właśnie Fili…? – spytał elfki łamiącym się głosem. – Dla czego on…? – nie krył już przed nią swoich łez.
-Złe rzeczy się po prostu dzieją, Kili. Spotykają właśnie tych najbardziej niewinnych i najodważniejszych z nas. – mówiła do niego cichym i łagodnym głosem, chociaż sama miała zaszklone oczy.
Nie mówili nic więcej. Siedzieli w posępnej ciszy wspierając się samą swoją obecnością a po ich twarzach płynęły strumyki gorących łez. Nie przeszkadzała im zimna kamienna podłoga, ani przytłumione hałasy dobiegające z holu na dole. Tauriel pochyliła się i przycisnęła swój gładki policzek do potarganych włosów krasnoluda. Kili wrócił myślami do tamtej tragicznej chwili. Gdyby tylko się nie rozdzielili! Przed oczami miał Azoga trzymającego Filiego za kark. W uszach dźwięczały mu pogardliwe słowa orka w Czarnej Mowie i krzyk swojego brata. Znów widział przeszywające go ostrze i jego osuwające się do stóp Azoga bezwładnie ciało.
-Powinienem pójść po ciało swojego brata. – przerwał w końcu długie milczenie.
-Pozwól mi iść razem z tobą. – Tauriel popatrzyła w nabrzmiałe od płaczu oczy krasnoluda. Kili skinął głową i kciukiem przetarł delikatnie policzki elfki.
Niespodziewanie do ich uszu dobiegł szybko narastający dźwięk kroków. Podnieśli głowy w tym kierunku i ujrzeli na szczycie schodów podpierającego się swoją laską Gandalfa Szarego.
-Nie prędko wpadłeś na ten pomysł, Kili. Masz ogromne szczęście, że wasz włamywacz, Bilbo Baggins dużo wcześniej zakręcił się w tamtej okolicy. – zawołał z daleka czarodziej.
Na twarzach Kiliego i Tauriel wymalowało się zdziwienie. Nie zrozumieli słów Gandalfa. Ku ich zaskoczeniu zza pleców starca wyłoniły się dwie o wiele od niego niższe postaci. Jedna, której poruszanie się sprawiało widoczny problem, była o głowę wyższa od drugiej, która podtrzymywała i pomagała w przemieszczaniu się tej pierwszej. Dopiero po chwili weszli w krąg światła.
-Fili… - Kili szeroko otworzył oczy ze zdumienia. – Fili! – Gwałtownie zerwał się z posadzki, pędem pokonał dzielącą ich odległość i z impetem wpadł bratu w ramiona obejmując go kurczowym uściskiem.


* * *


Nie mogłam. Po prostu było mi zbyt żal Filiego, a że to fikcja literacka, to czemu miałabym nie nagiąć trochę sceny jego rzekomej śmierci w skutek czego okazałoby się, że jednak żyje? :)
Tak się zastanawiam, czy rozdziały które piszę nie są przypadkiem trochę za krótkie (mają około 1100 słów, może lepiej byłoby gdyby miały około 1500?), jak myślicie?
Mimo rosnącej liczby komentarzy pod rozdziałem poprzednim jeszcze raz proszę o komentowanie. Naprawdę to zajmuje mniej czasu niż przeczytanie rozdziału, a dla mnie jest to ogromna siła napędowa i wiem, że mam dla kogo pisać.
Zajrzyjcie tutaj już za tydzień!

Miss Bum

7 komentarzy:

  1. Super rozdział i jak dla mnie im dłuższy rozdział tym lepszy. Czekam na nexta :*

    Alex

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy next ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy coś dla nas napiszesz ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następna część,bo już nie mogę się doczekać ? :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow. Po prostu wow. Wcześniej byłam zła ,że Thorin żyje (dalej jestem xd). Pomyślałam sobie ,że jak jeszcze mi tu uratujesz Filego to nie wytrzymam. Ale teraz tak czytam I poprostu cieszyłam się z bohaterami ,że Fili żyje :3 Thorina to uśmierć. Będzie miał kłopoty, w końcu to on rozpętał tą bitwę. Ale fanfiction... wow. Wow °u°

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy next? To jest supeer

    OdpowiedzUsuń
  7. zabił trorina dębową tarcze zabij

    OdpowiedzUsuń